25
Pro Medico
•
grudzień 2017 / styczeń 2018
notatki z podróży
Po dziewięciu latach ponownie przyje-
chaliśmy do Chin, tym razem, by zobaczyć
Parki Narodowe. Przylecieliśmy do Szan-
ghaju, który w 2016 r. miał już 26 mln ludzi
i rozwijał się w szybkim tempie. Nadal
kursowała między lotniskiem i pierwszą
stacją metra szybka kolej na podusz-
ce magnetycznej, która z prędkością
431 km/h pokonywała trasę 30,5 km
w 7 min. 20 sek.
Podróżowaliśmy głównie autobusami,
które wiozły nas w kierunku zachodnim,
na Wyżynę Tybetańską, autostradami, któ-
rych było wtedy 123 tys. km w całych Chi-
nach, a przybywało ich 11 tys. km rocznie.
ZA ZABICIE TEGO NIEDŹWIADKA
GROZI KARA ŚMIERCI
Duże miasta, jak Chengdu z 14,4 mln
ludzi, zaskoczyły nas nowoczesnymi
rozwiązaniami drogowymi, wieżowca-
mi wypełniającymi centrum, milionami
samochodów i elektrycznych skuterów.
W tej stolicy Syczuanu jest fabryka wszyst-
kich urządzeń firmy Apple oraz 30 ha
Ośrodek Doświadczalnej Hodowli Pand.
Te niedźwiedzie, które są pod tak ścisłą
ochroną, że za zabicie osobnika grozi kara
śmierci, są rozmnażane w 80% drogą
in
vitro
, a nowo narodzone mają inkubatory
i kojce.
Ale tym razem nie miasta mieliśmy zwie-
dzać, a Żółte Góry, z ich szczytami chowa-
jącymi się w chmurach i znanymi jako sym-
bole piękna od prawie 3 tys. lat, po których
chodzi się betonowymi ścieżkami, przy-
klejonymi do pionowych zboczy i wspina
na nie schodami. W całych górach jest bli-
sko 60 tysięcy stopni. Inne miejsca to Park
Narodowy Doliny 9 Palisad, położony
wewschodnimTybecie, którego nazwa Jiu-
zhaigou pochodzi od 9 wiosek położonych
w dolinie, kształtu litery Y, długości około
30 km, która jest ciągiem szmaragdowych
jezior, strumyków i wodospadów. Wioski
są już nowocześniejsze, bogato zdobione,
z rzędami młynków i flag modlitewnych
przed domami, z ludźmi, którzy nie hodu-
ją zwierząt i nie uprawiają małych poletek
ziemi, a w tybetańskich strojach oprowa-
dzają turystów i sprzedają im pamiątki.
NIE UZNAJĄ INSTYTUCJI
MAŁŻEŃSTWA
To właśnie brak ziemi do zagospoda-
rowania i podziału między rodzeństwo
stworzył poliandrię, w której dwóch braci
pojmowało za żonę jedną kobietę, polian-
drię pokoleniową, gdzie w związek z jed-
ną kobietą wchodził ojciec i syn, poligynię,
czyli małżeństwo dwóch sióstr z jednym
mężczyzną, poligynię pokoleniową, mat-
ki i córki z jednym mężczyzną i na koniec
poligynandrię, czyli związek braci i sióstr
z różnych rodzin oraz związki mieszane
pokoleniowo.
Na granicy Syczuanu i Yunanu żyje lud
Mosuo, zaledwie 35-tysięczny, nieuznają-
cy instytucji małżeństwa, którego głową
rodziny jest najstarsza kobieta. Mieszkają
w domach, gdzie kobiety po osiągnię-
ciu pełnoletności dostają własny pokój,
do którego zapraszają dowolnego wybra-
nego mężczyznę do spędzenia nocy.
Dzieci wychowywane są wspólnie, choć
nie ma instytucji ojca. Mężczyźni na dzień
Poliandria, poligynia, poligynandria,
czyli podróż do Chin
O 60 tysiącach stopni w górę, niebiańskim pochówku i Żółtych Górach w notatniku
lekarza – podróżnika i filmowca z Tarnowskich Gór...
ciąg dalszy na str. 26
Po dziewięciu latach znowu jesteśmy w Chinach...
Duża panda z małą.