ProMedico PS Pismo Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach lipiec/sierpień 2019 nr 261

Pro Medico • lipiec / sierpień 2019 16 Powinna istnieć jakaś równowaga przywilejów i kar, dobrze znany model kija i marchewki. Mam jednak wrażenie, że wobec lekarzy używa się tylko kija, względnie tłucze się ich marchewką po głowie. FELIETON Kij i marchewka, czyli przywileje pracownicze Różne niepokoje przetoczyły się ostat- nio przez Rzeczpospolitą. Małostkowo zwróciłem szczególną uwagę na te zwią- zane z przywilejami pracowniczymi pew- nych grup zawodowych oraz a contrario z zaostrzeniem kar za przewinienia zawo- dowe innych grup, np. lekarzy. Logicznie rzecz ujmując, powinna istnieć jakaś równowaga przywilejów i kar, dobrze znany model „kija i marchewki”. Mam jed- nak wrażenie, że wobec lekarzy używa się tylko kija, względnie tłucze się ichmarchew- ką po głowie.* Co się tyczy przywilejów dla różnych grup pracowniczych, to chyba ktoś o nas zapo- mniał. My sami zaś nie wierzymy w „mar- chewki”i nikomu już nawet o tymnie przy- pominamy. Sławomir Mrożek napisał kie- dyś, że uprzejmie informuje społeczność międzynarodową, iż „Polacy to teżMurzyni, tylko biali i też należy się im niepodległość”. Parafrazując, zwracam uwagę „lekarze to też pracownicy, tylko biali i też chcieliby przywilejów”. Taki Policjant. Przywileje mieć musi, a Nie- zależny Związek Zawodowy Policjantów uzasadnia dlaczego: – „ma kontakt z krwią, co naraża m.in. na HIV,WZWC” – jest narażony na ataki fizyczne, wtymkon- takt z psami – czekają go„pomówienia i groźby” –ma realne„narażenie na śmierć” – cierpi na „zespół stresu pourazowego bo codziennie narażony jest na stres” – zdarzają się też „wypadki samochodowe w trakcie akcji”. Wszytko toprawda, nieneguję. Szanujępra- cę Stróżów Prawa i ich przywileje. Kolejarz. Kolejarz, jak wiemy, pracuje na kolei. Kolej to jego Alma Mater, a dobra Mater dba o syna i daje mu np. bardzo kon- kretne zniżki za przejazdy. Kolejarz pracę maodpowiedzialną–należy sięwięcbonus. Nauczyciel. Pracęma nerwową, dzieci krzy- czą i „w ogóle”. W rok urlopu dla poratowa- nia zdrowia regeneruje nadszarpnięte siły. Zdarza się, że po tym roku znów musi się zregenerować. Jego praca jest trudna, dzie- ci dają popalić. Górnik. Górnik pracuje ciężko, a do tego się naraża. Nie wytrzyma w pracy zbyt długo, bo warunki trudne. Rozumiem wcześniej- sze emerytury, deputaty węglowe i trzy- nastki. Do tej pracy trzeba ludzi specjalnie zachęcić. Sędzia. Zadanie ma doniosłe, decyduje co dzień o ludzkim życiu. O pracy tej czy- tamy: „Służba sędziego jest stresogenna ze względu na ilość i ciężar podejmowanych codziennie decyzji dotyczących obywateli. Czytanie akt, wielogodzinne przygotowanie do rozpraw, pisanie uzasadnień wyroków – wszystko to odbywa się kosztem czasu wol- nego, weekendów i snu. Przemyślenie decyzji wtrudnej sprawie trwa tygodniami,miesiąca- mi. Przywileje należą się w sposób oczywisty.” Nic dodać, nic ująć. Podpisuję się pod sło- wami autorki.** Rolnik. Rolnik żywi i broni. Podatki płaci więc niższe (KRUS), co „ma służyć niwelo- waniu dysproporcji rozwojowych między miastem a wsią i uczynieniu produkcji rolnej bardziej opłacalną.” *** Niwelujmy różnice, jestem za. Wychodzi więc na to, że parę rzeczy w życiu „spaprałem.” – uczyłem się kilkanaście lat (zamiast upra- wiać rolę – z KRUSU... nici) – pracuję na powierzchni (szkoda, bo był- bym już emerytem) – paragrafów nie znam (przejdę więc na emeryturę w wieku 65 lat i będę mógł liczyć na całe 500 zł?? miesięcznie, zamiast przejść w stan spoczynku z pokaźnym pro- centemniemałej pensji podstawowej) –niemampociągudokolei(trudno,zaInter- city doWarszawy zapłacę, jak za samolot). – rozwścieczone czworonogi napawają mnie strachem (nici więc z wcześniejszej emerytury stróża prawa) – uczę się ciągle sam, za własne pieniądze a zawód mam taki, że końca tej nauki nie widać (roczny płatny urlop pozostanie marzeniem). Skoro więc popełniłem tyle błędów i odrzu- ciłem wszystko, co intratne – pozostaje mi medycyna. Mam, co prawda, wrażenie, że lekarz też pracuje w ciągłym stresie, decyduje na co dzień o ludzkim życiu, bywa poma- wiany i oczerniany.Wiem, żemoje koleżanki żyją krócej, niż statystyczne Polki, wiem, że moje 7,30 godzin pracy na dzień jest zupełną fikcją (harujemy przecież od świ- tu do nocy, a sen łapiemy w każdej wolnej sekundzie, by nie paść przy pracy). Wiem, że narażenie na choroby zakaźne jest dla nas bardzo realne, jak w przypadku mojej znajomej, wspaniałej lekarki, która zapłaciła kilkuletnią gruźlicą za wolontaryjną pomoc pacjentom. Wiem, że szkolimy się po godzi- nach, kosztem czasu wolnego i kosztem naszych rodzin. Wiem, że urlop dla poratowania zdrowia wypisujemy tylko pacjentom, sami zaś ratu- jemy swoje zdrowie, żeby broń Boże nie iść na zwolnienie. Mauritis Cornrnelis Escher narysował kiedyś schody. Gdypatrzećnanie z jednej perspek- tywy, wznoszą się stale w górę, lecz zmie- niwszy kąt obserwacji okazuje się, że spada- ją stalewdół.Ta iluzja obrazujemojewątpli- wości dotyczące etosu zawodu lekarza. Sam już nie wiem, czy„rośniemy”, czy – spychani z każdej stronywdół – powoli degradowani jesteśmydo roli uciążliwego i roszczeniowe- go usługodawcy? Rafał Sołtysek *Terry Pratchet **Olimpia Barańska-Małuszek, „Stan spoczynku nie jest emeryturą, bo służba sędziowska trwa do śmierci. „Rzeczpospolita” ***„KRUSsoląwokumieszczucha”,ŁukaszMoll,Zie- lonewiadomości

RkJQdWJsaXNoZXIy NjQzOTU5