ProMedico PS Pismo Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach listopad 2019 nr 264

Pro Medico • listopad 2019 28 SPORT Igrzyska Lekarskie, organizowane od 17 lat przez lekarskie małżeństwo Macieja i Izę Jachimiaków, są praw- dziwym świętem lekarskiego sportu, obejmującym kilkanaście dyscyplin sportowych. Konkurencje rozgrywane są w Zakopa- nem, ale też w okolicznych miejscowo- ściach i za granicą, wTatrzańskiej Łomnicy. Chyba na żadnych innych zawodach nie ma takiej atmosfery, jak w Zakopanem. Każdy dzień kończy się integracyjną Czego nie robimy, kiedy spotka nas niedźwiedź i za dobrze nam to nie wygląda? (zasłyszane w gór- skich schroniskach Beskidu Wysokiego i Tatr) 1. Nie uciekamy. Nawet prędziutko. To spowoduje pościg. 2. Nie udajemy martwych. To go zaciekawi. Przy bliskich oględzinach nasz fortel się wyda. Niestety. 3. Nie cieszymy się, że najpierw stał na dwóch łapach i to było przeraża- jące, a na czterech jest jakby milszy. Atakuje, gdy jest na czterech. Przedtem był tylko ciekawy. 4. Nie patrzymy mu w oczy, licząc, że potratuje to jak groźbę. Naprawdę potraktuje to jak groźbę. Redakcja „Pro Medico” nie bierze odpowiedzialności za udzielone porady. G.O. ne są zamknięte przejścia tzw. korytarze – przełączki, by zimą zapewnić komfort komunikacji między poszczególnymi ważnymi budynkami w mieście. To proste i całkiem dobre rozwiązanie. TREKKING Nasze codzienne całodniowe trekkingi w górzystych okolicach Calgary wymaga- ły dobrej kondycji, były męczące, ale nie- zwykle relaksujące i radosne. Wędrowaliśmy wszak po Górach Skali- stych, zdeptaliśmy Banff National Park of Canada, Kootenay National Park, Kanana- skis Country, Yoho National Park. Szczyt Mt. Allan (2819 m n.p.m.) był najwyższym, zdobytym w czasie 10 godz. wyczerpują- cego marszu. W Górach Nadbrzeżnych penetrowaliśmy okolicę Whistler, gdzie w 2010 r. odbywa- ły się konkurencje olimpijskie (Nasz Orzeł z Wisły, Adam Małysz zdobył wtedy dwa srebrne medale: na małej i dużej skoczni). PLASTIKOWE JEDZENIE Wieczorem zmęczonym wędrowcom nie pozostawało nic innego, jak zjedze- nie kolacji i upragniony sen. W Kanadzie nie ma systemu schronisk górskich czy młodzieżowych (zresztą nie byliśmy już młodzieżą i nie należała się nam taka usługa). Nocuje się w hotelach z bardzo szerokimi, jak na standardy europejskie (140 cm), i wysokimi materacami, sięga- jącymi do połowy uda. Wygodnym Kana- dyjczykom łatwiej się wstaje z takiego posłania. W pokojach do dyspozycji jest zawsze expres do kawy (słabej„lury”, moż- na wypić sześć, siedem filiżanek w ciągu dnia i nie poczuć jej działania.) O zgrozo, na wyposażeniu są tylko papierowe kub- ki. Czasem w pokoju jest mikrofalówka. Kolację należy jeść w restauracji, zresztą nikt nie zaprząta sobie tutaj głowy samo- dzielnym gotowaniem. W sklepach wiel- kopowierzchniowych dostępne są goto- we potrawy mięsne, pierogi, kluski, moim skromnym zdaniem... całkiem bez smaku. Takie jedzenie nazywaliśmy plastikowo- papierowym. Było niezbyt smaczne, nie- zdrowe, zbyt przetworzone i mogło jedy- nie posłużyć (chudzielcom) do nabijania wagi. Śniadanie hotelowe, zwane przez nas również „plastikowym”, składało się z chleba tostowego, margaryny i słodkich dodatków: masła orzechowego, miodu, dżemu... Brakowało owoców, warzyw, wędlin i serów. W ten sposób żywiliśmy się na szczęście tylko trzy tygodnie. CUD PRZYRODY Wyspa Vancouver to prawdziwy cud przy- rody, a odczuwalna tu wisząca w powie- trzu wilgoć i sączący się deszcz, dodaje tylko połysku liściom i uroku lasom„desz- czowym” strefy umiarkowanej. Tutejsze paprocie, nie tak wielkie jak w lasach desz- czowych strefy tropikalnej, np. w Nowej Zelandii, są równie rozłożyste i zielone, rozprzestrzeniają się wszędzie, gdzie się da, wyrastając pomiędzy grubymi pniami żywych i obumarłych drzew, cedrów czer- wonych. Najstarsze drzewo na wyspie: Douglas fir (Jodła daglezji) liczy sobie 800 lat, ma w obwodzie 9 m, a wysokość – 76. Kanadyjskie lasy pierwotne, ten praw- dziwy cud natury, emanują spokojem, przykuwając naszą uwagę, „nakłania- ją” do zachowania ciszy i kontemplacji. Są imponujące w swoim ogromie. Zacho- wamy je niezniszczone i oczekujmy tego samego od potomnych. ODSTRASZA MISIE Niedawno obchodziłam urodziny. Pomię- dzy innymi prezentami, dostał mi się „dzwoneczek na niedźwiedzie”. Podobno jego dźwięk skutecznie odstrasza duże misie. Dostałam go trochę za późno, pewnie nigdy mi się nie przyda. Może w naszych Bieszczadach? Na pewno nie w Kanadzie, z zasady nie wracam w te same miejsca. Szkoda czasu i krótkiego życia na powtórki, okrągły dzwoneczek będzie więc już tylko ozdobą na półeczce z pamiątkami z dalekich podróży. Urszula Wilczek Igrzyska LekarskiewZakopanem– 4-8września 2019 r. Mój subiektywny ranking imprezą w olbrzymim namiocie, poczę- stunkiem i rozdaniem medali. Kulmina- cją jest zawsze uroczyste zakończenie Igrzysk. Nasza Izba była prawdopodobnie najsilniejszą ekipą. Jak to w sporcie, skupiam się na medali- stach, ale najbardziej imponują mi leka- rze, którzy nie mając szans na medal, ambitnie walczą, starając się poprawić swoje wyniki. W zawodach startują również bardzo licznie dzieci z rodzin lekarskich, w wieku 0-15 lat z podziałem na grupy wiekowe co 2-3 lata. Nasza znana sportowa Rodzina Trzensio- ków przyjechała do Zakopanego ze swo- imi dziećmi – Martyną , Mateuszem i kuzynem Dominikiem . Martyna zdobyła trzy złote i jeden srebrny medal, Mateusz – trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale. Bardzo chciałbym, aby ich przykład zachęcił do szerokiego udziału w Igrzyskach uczestników nasze- go I Rodzinnego Festynu Sportowego.

RkJQdWJsaXNoZXIy NjQzOTU5