ProMedico PS Pismo Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach listopad 2019 nr 264

27 Pro Medico • listopad 2019 PODRÓŻE Przy drodze zatrzymało się kilka samo- chodów, więc i my także stanęliśmy, cie- kawi, co wypatrzyli inni turyści. W zagaj- niku słychać było szelest, nikt z obser- wujących nie rozmawiał, czekaliśmy więc w rosnącym napięciu... Jest tam, niedale- ko nas, może 12-15 m? Coś poruszyło się w zaroślach. Rozpoznaliśmy czarną, dużą sylwetkę niedźwiedzia. Zajadał maliny, ostatnie tej jesieni pozostałe na krzaku, zmarznięte maliny. Wkoło trawa i krzewy przyprószone już śniegiem, znak, że zima blisko. Był dopiero koniec września, ale tu, w Kanadzie, już zawitała zima. Tempe- ratura poniżej zera, wilgoć, chłód, choć czasem słońce przezierało zza chmur, oświetlając malowniczo okoliczne szczy- ty. Tutaj, pierwszy raz podczas trekkingu po Górach Skalistych Kanady, zobaczyli- śmy przez chwilę niedźwiedzia, a raczej jego głowę i lewe ucho. Kiedy skrył się w zielonym gąszczu, już tylko po ruchu gałęzi orientowaliśmy się, gdzie się prze- mieszcza. To było pierwsze takie wielkie przeżycie. Potem, nieco oswojeni z tym, że w Kana- dzie można co krok spotykać się z dziko żyjącymi zwierzętami, obserwowaliśmy, już bez tak wielkich emocji, niedźwie- dzie, jelenie wapiti, łosie czy nawet orły, a wwodach Pacyfiku wieloryby. Obserwo- waliśmy tę dziką przyrodę z szacunkiem, w skupieniu, podziwiając niezmierzone, pokryte dziewiczym lasem przestrzenie. W zachodniej Kanadzie skupisk ludzkich jest stosunkowo niewiele. Miasteczka powstawały zazwyczaj na szlakach pierw- szych osadników i poszukiwaczy złota, zaludniając tereny wzdłuż dróg wiodą- cych ku Górom Skalistym i Górom Nad- brzeżnym aż po Pacyfik. BARIBAL NA TRAWNIKU Rejs wzdłuż wybrzeża, zachyłków i zato- czek wyspy Vancouver był wielką atrak- cją. Wypłynęliśmy z uroczego miasteczka, o dźwięcznej nazwie Tofino, przemiesz- czając się raz po raz między małymi wysepkami. Atrakcji dodawały poran- ne mgły, które snuły się do południa, osłaniając leciutką pierzynką samotne, dzikie, niezamieszkałe wysepki. Płynęli- śmy dużą łodzią pontonową, wyłączając raz po raz silnik, aby w ciszy i skupieniu obserwować uchatki, foki, delfiny, a tak- że niedźwiedzie, czaple oraz orła siedzą- cego na wierzchołku wysokiego świerku. Pozostała część grupy wyruszyła na pełne morze, by podpatrywać żerujące w zato- ce wieloryby. W Kanadzie dzika przyroda niekiedy wchodzi aż do samego domu. Jednego razu, przejeżdżając ulicą wzdłuż ładnie przystrzyżonego trawnika pewnej posesji, zauważyliśmy baribala (czarnego, niezwykle groźnego niedźwiedzia amery- kańskiego), który najwidoczniej czuł się jak u siebie w domu, załatwiając w naj- lepsze swoje potrzeby na wypielęgnowa- nym przydomowym trawniku. Właściciel, stojący na ganku, miał prawo być nieza- dowolony, my mieliśmy ciekawy widok i powód do zrobienia kilku dodatkowych zdjęć. KOLEJĄ ODWYBRZEŻA DOWYBRZEŻA Góry Skaliste i Góry Nadbrzeżne wyglą- dają bajecznie. Zbudowane ze skał osa- dowych, metamorficznych i magmo- wych są strzeliste, przepaściste, niemal niezamieszkałe, poprzecinane rwącymi Ucho niedźwiedzia Dostałam „dzwoneczek na niedźwiedzie”. Podobno jego dźwięk skutecznie odstrasza duże misie. Dostałam go trochę za późno, pewnie nigdy mi się nie przyda. Może w naszych Bieszczadach? górskimi potokami i do dziś dnia nieure- gulowanymi wielkimi rzekami, po których pod koniec XIX w. pierwsi śmiałkowie (traperzy i osadnicy) przemierzali leśne i górskie ostępy, narażając życie, by być tymi pierwszymi, zajmującymi złotono- śne działki. Rzeka Frazer, niesforna, oto- czona wysokimi wąwozami, pochłonęła życie wielu śmiałków. Wciąż jest nieure- gulowana, ale nie musi już być wyko- rzystywana jak dawniej. Dziś w odległe i niegdyś całkiem niedostępne tereny Kanady zawiezie nas kolej żelazna zbu- dowana na przełomie wieków przez spół- kę o nazwie Canadian Pacyfic Railway. Trasa transkanadyjska długości 4466 km (podobna do kolei transsyberyjskiej), spaja oba wybrzeża tego ogromnego, zajmującego niemal połowę kontynentu kraju, łącząc Montreal z Vancouver. Swego czasu była prawdziwym cudem techniki, a zbudowano ją w ekspresowym tempie, w cztery lata (1881-1885 r.). Niestety, jej budowa pochłonęła wiele istnień ludz- kich, z powodu ekstremalnie trudnych prac ziemnych i niezwykle surowego klimatu. Mroźne i długie zimy z tempera- turami dochodzącymi do minus 40 st. C nie były sprzymierzeńcami pracujących robotników. Panujące w Kanadzie zimy nadal dają się wszystkim we znaki. W wie- lu miastach np. w Calgary, nad ulicami, na wysokości pierwszego piętra, budowa- Urszula Wilczek podczas trekkingu wmalowniczej scenerii. Fot. archiwum prywatne

RkJQdWJsaXNoZXIy NjQzOTU5