ProMedico PS Pismo Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach wrzesień 2019 nr 262

Pro Medico • wrzesień 2019 14 Smak tutti-frutti jest bliżej nieokreślony. Bywa, że definiuje się go jakomieszankęwszystkich owoców. Nadawany jest deserom, lodom, gumomdo żucia, ale także lekom i kosmetykom.Wsłow- niku synonimów pod wyrażeniem tutti-frutti znajdziemy m.in. „mydło i powidło”,„miszmasz”, czy„groch z kapustą”. Przed pięciu laty ukazał się w GL mój artykuł ,,Edukacja podyplomo- wa’’. Jubileusz ten warto uczcić powrotem do problemu, którym się wówczas zajęłam. Początek wówczas publikowanego tekstu brzmiał: ,, Od wielu lat polscy stomatolodzy mają do czynienia z szeregiem drobnych kursów, wykładów, szkoleń i kongresów, które są skromnym dodatkiem do rozległych i potężnych targów stomatologicznych, roz- proszonych po całymkraju, w ciągu całego roku, lub są komercyjną pro- mocją stomatologów– businessmanów– showmanów. Decentralizacja podyplomowego kształcenia, stojącego dzisiaj w cieniu marketingu materiałów, sprzętu stomatologicznego lub lansowania prywatnych klinik stomatologicznych, spycha na ubocze prawdziwą edukację i spra- wia, że coraz bardziej zmniejsza się komfort i chęć zdobywania wiedzy przez corazwiększą liczbę polskich stomatologów. Awszystko kończy się ,,kolekcjonowaniempunktówedukacyjnych’’. Czy podejmując dzisiaj temat edukacji polskiego stomatologa po zakończeniu studiów zmieniłabym treść wstępu wspomnianego tekstu? Ze smutkiem muszę przyznać, iż brzmiałby dokładnie tak samo, a może nawet bardziej dosadnie. Powodem tego byłby nie- pokojący fakt, iż wówczas, kiedy pisałam cytowane słowa, o edukacji po dyplomie stomatologa właściwie nie dyskutowano, a dziś mówi się i to nawet sporo, ale... czy coś z tego wynika? Wydawałoby się, że system podyplomowej edukacji stomatologów miał się przez całe lata całkiemnieźle.W latach 80., 90. i jeszcze nawet siłą rozpędu na samym początku XXI w., dysproporcja pomiędzy liczbą miejsc specjalizacyjnych a chętnymi praktycznie nie istniała. Równocześnie ośrodki akademickie wraz z istniejącymi w tamtych czasach poradniami wojewódzkimi potrafiły sprostać zadaniu, jakim było odrobienie staży cząstkowych przyszłych specjalistów. Jedynie konieczność równoczesnego zatrudnienia w publicznym ośrodku opieki zdrowotnej i zgoda jego dyrektora na oddelegowanie do reali- zacjiwybranejspecjalizacji,mogłystanowićprzeszkodę.Przepływpie- niędzy potrzebnych na wyedukowanie specjalisty odbywał się wów- czaswzamkniętym, publicznymsystemie. Jednak tak naprawdę tylko nieliczni decydowali się wtedy na zostanie specjalistami. Nawet nie wszystkie dostępne miejsca specjalizacyjne były więc wykorzystywa- ne. Były to lata prawdziwej prosperity wciąż jeszcze rzadkich prywat- nych gabinetów stomatologicznych i atrakcyjnych umów z Kasami Chorych. Można więc było zarabiać całkiem spore pieniądze, nieko- niecznie będąc specjalistą. Specjalizacja była wtedy raczej sposobem na realizowanie pociągu do wiedzy i nauki, czy zaspokojeniem wła- snych ambicji. Ale przede wszystkim stratą czasu, który można było poświęcić na zarabianie pieniędzy. Równolegle z postępującą coraz szybciej prywatyzacją usług stomatologicznych w Polsce, rosnącym wymogiem konkurencyjności, jak grzyby po deszczu powstawały fir- my i firemki oferujące produkty oraz sprzęt stomatologiczny ,,made in European Union ’’ lub ,, made in USA ’’. Rynek szybko się nimi wysycił. Okazało się, iż sam dostęp do nowoczesnych materiałów i sprzętu już nie wystarczy. Firmy dla uatrakcyjnienia swojej oferty dodały więc do niej sprzedaż wiedzy. Ostatnich kilkanaście lat to okres coraz więk- szegowysycenia rynku prywatnymi podmiotami stomatologicznymi, coraz mniej korzystne umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, coraz bardziej wymagający pacjenci, coraz bardziej aktywne środowi- sko prawnicze. Prosperita schyłku XXwieku dawnominęła... W ostatnich latach ani nieprzypadkowo, ani znienacka, stomatolo- dzy przypomnieli sobie o specjalizacjach i edukacji... Potrzeba bycia bardziej atrakcyjnym niż konkurencyjny, sąsiedni gabinet, przy swo- bodnym już dostępie wszystkich do wyrafinowanych technologii, sprzętu, materiałów, sprawiła, iż to właśnie tylko wiedza pracujące- go w nim stomatologa może faktycznie i realnie wzbogacić ofertę gabinetu. Specjalizacja stała się również swoistego rodzaju (tu prze- praszam za kolokwializm, dla niektórych wręcz wulgaryzm) ,,d...chro- nem’’. Chętnych więc do zrealizowania specjalizacji przybyło. Popyt radykalnie przerósł podaż... Korzystają też na tym wspomniane pry- watne firmy, sprzedające w sposób całkiem niekontrolowany naukę i wiedzę. W tym samym czasie zlikwidowano wojewódzkie poradnie stomatologiczne, dało się poczuć deficyt edukowanych specjalistów w ostatnich dekadach XX wieku, a publiczne ośrodki stomatologicz- ne praktycznie przestały istnieć. Podyplomowa edukacja stomato- logiczna znalazła się w prawdziwym potrzasku. Plany uruchomienia finansów publicznych celem wykształcenia specjalistów wydają mi się dzisiaj prawdziwą fata morgana . Które państwo zdecyduje się na pompowanie swoich środków na edukację prywatnego sektora, z którego nie korzysta? Nawet nie połowa usług stomatologicznych realizowanych jest z ramienia NFZ, przy praktycznie całkowitymogra- niczeniu w koszyku świadczeń refundowanych tych faktycznie spe- cjalistycznych. Współbieżnie, środowisko akademickie nabrało wody w usta w temacie podyplomowej edukacji stomatologa. A przecież tylko ono może realizować zasadniczy trzon edukacji po dyplomie, będąc jedynym doświadczonym i świadomym w temacie edukacji, tej przed dyplomem.Ta podyplomowa, z założenia powinna być kon- tynuacją odbytej w trakcie studiów. A naukowe towarzystwa nadal chętniej działają pod parasolem handlarzy sprzętem i technologią, niż samodzielnie, mimo że jako jedyne oferują w pełni wiarygodną, recenzowaną, z roku na rok coraz bardziej atrakcyjną ofertę eduka- cyjną. ŚWIATEŁKOWTUNELU? Z inicjatywy Dolnośląskiej Izby Lekarskiej 9 maja 2019 r. odbyła się debata poświęcona edukacji podyplomowej stomatologów, w ramach cyklu spotkań ,, Co nas boli w stomatologii’’ . Obecni byli przedstawiciele wielu środowisk: NIL, PTS, Uniwersytetu Medyczne- go we Wrocławiu, stomatolodzy pamiętający funkcjonowanie Woje- wódzkich Poradni Stomatologicznych, przedstawiciel NFZ. Pomysł spotkania w jednym miejscu o jednej porze przedstawicieli wielu środowisk oraz okazja do zaprezentowania swojego punktuwidzenia w tym trudnym i ważnym temacie, jak najbardziej godna pochwały i kontynuacji. Spójny był jednak tylko jeden, jakże ,,odkrywczy’’ ele- ment wypowiedzi wszystkich prelegentów: jest źle i koniecznie trze- ba tozmienić. Pozostałychczęści, dotyczącychpropozycji rozwiązania problemubyło już tyle, iluprzemawiających. Z jednej więc strony sam pomysł spotkania chwalebny. Z drugiej wskazujący, póki co, na iner- cję środowiska stomatologicznego. Chciałabym jednak wierzyć, że tlące się światełko w tunelu stanie się prawdziwym płomieniem. Jednak moja przenikliwość i życiowy pragmatyzm podpowiadają mi, że nawet ustanowienie w Ministerstwie Zdrowia przed kilkoma mie- siącami stanowiska ds. kształcenia lekarzy dentystów nie wróży nic dobrego, nie tylko w najbliższym, ale i też dalszym czasie. Dr n.med. AgnieszkaA. Pawlik STOMATOLOGIA Edukacyjne tutti-frutti dla stomatologów

RkJQdWJsaXNoZXIy NjQzOTU5